[Nie mogłem się powstrzymać od wstawienia tego gifa.] Z góry przepraszam, za to że nie potrafię pisać bądź też styl mej pisaniny jest mierny... nieczytelny i inne negatywnie nacechowane przymiotniki winny się tu znaleźć, aczkolwiek nie mam siły na odnalezienie ich właśnie w tej chwili. Zresztą czy to ma sens by bawić się w słownik i wypisywać jak beznadziejnie piszę? O, beznadziejnie... kolejne określenie. Szlag, SKONCENTRUJ SIĘ!
Tak więc myślałem jak to w końcu napisać. Sądzę, że skończy się na klasycznym rancie czyli wytykaniu co jest be i fuj. Tak wiem, to okropne.
Początkowo nie miałem całkowicie nadziei na to, że forum jakkolwiek będzie dychało. Stworzyłem forum z pomocą ex-admina VT . A potem to niecierpliwe czekanie na userów... Niech w końcu przyjdą. Niech pojawi się chociaż jeden użytkownik... wtedy ruszymy z całością. Może być nawet i tylko 10 osób... byle tylko ktoś był - i tak będę zadowolony! Mimo wszystko użytkowników pojawiło się naprawdę dużo. Nie myślałem nigdy, że którekolwiek me forum zdoła tak wielce się rozrosnąć. Długo nie mogłem w to uwierzyć to... to było naprawdę ale to naprawdę piękne. Byłem pewien, iż pojawią się i zaraz po tym znikną. No bo... co tu będą robić? Przecież i tak każdy nudzi się kiedyś forum, prawda? Jednakże nie... znów się myliłem. Okazało się, iż dzięki poświęceniu uwagi użytkownikom zdołałem poznać naprawdę fascynujące osoby, które niekiedy mają bardzo dużo wspólnego z odgrywaną postacią.
Cóż... było tu na forum wiele chwil zwątpienia i głównym tego źródłem jestem właśnie ja. W sumie to wciąż wątpię. Jestem tylko durnym urojonym vel. wysoko-funkcyjnym socjopatą, który skupia się tylko na swych odczuciach. Mimo to zdołałem wyrwać się z okowów tego miana i zdołałem wam pomóc... prawda? Również i wy mi pomogliście. Nawet nie wiecie jak bardzo. W gruncie rzeczy to... wasza pomoc jest niemalże tak wielka jak pomoc Johna. On pojawił się w bardzo ciężkim dla mnie momencie. Nie ukrywam - naprawdę ciężko jest mi pojąć złożoność ludzkich uczuć, odczuć i emocji (to synonimy?) a on mi to umożliwił. Wszyscy inni odwrócili się ode mnie... w sumie to on jest tylko mym JEDYNYM przyjacielem i to właśnie Mój John jest tą osobą, która powstrzymuje mnie swym jestestwem od zakończenia swej marnej egzystencji. John również pokazał, a raczej dalej pokazuje, mi jak można stać się "dobrym człowiekiem" a nie tylko zimną kalkulującą maszyną eksperymentującą z ludzką psychiką. A taki byłem... niestety. Nie wiem czy nie jestem też taki dalej... Mimo to, John, dziękuję Ci za to, że jesteś i że praktycznie jesteś mym wsparciem. Bez Ciebie... świat nie miałby sensu.
Jednakże po co był ten fragment, w którym obnażyłem większość swej psychiki? Otóż to... pozostając w stylu egotycznym - chcę wam pokazać jak bardzo to forum potrafiło zmienić czyjeś życie, nastawienie. Oczywiście pamiętajmy, iż jest to tylko fikcja ale... z drugiej strony na forum piszemy my, my ludzie, szarzy, nie-szarzy, szaleni, czy też zwyczajni. W większości na forum pojawiamy się MY a nie nasze postacie. Czy to nie piękne? Tak jak zwykłem mówić w pierwszych chwilach istnienia tego forum "Jesteśmy niczym jedna, wielka, dysfunkcyjna rodzina" i nie powinniśmy niszczyć tego. Nawiązaliśmy bardzo silne więzi dzięki temu. Wiele z nas nauczyło się wielu rzeczy będąc tu na forum, w swoistej społeczności... czyż nie?
Dlatego... bądźmy odważni! Nie dajmy zginąć temu forum, gdyż wraz z nim każdy z nas utraci cząstkę siebie. Miłe wspomnienia, które w gruncie rzeczy są tylko bezmyślnym klepaniem na klawiaturze i wlepianiem oczu w monitor. Jednakże... ilu z was się uśmiechnęło do monitora wykonując te prozaiczne czynności? Ilu z was poczuło się w końcu chcianym... akceptowanym?
Wielkim zaszczytem jest prowadzić to forum jeśli są na nim tacy użytkownicy jak wy.
Ratujmy forum. Nie dajmy zginąć temu co tworzyliśmy w pocie, łzach i czasami i we krwi.
SH, w imieniu całej administracji forum "The Game is On".